Czy dzięki miastom możemy być zdrowsi?

Nie od dziś wiadomo, że coraz więcej ludzi choruje z powodu nadmiernej wagi, jednocześnie coraz więcej z nas decyduje się na zamieszkanie w mieście. I tu pojawia się pytanie. Czy miasto może pomóc nam w rozwiązaniu problemów zdrowotnych?

źródło: Tanierowery.pl

Wygląda na to, że podczas The International Conference on Urban Health, która miała miejsce w Manchesterze w dniach od 4 do 7 marca 2014 r. znaleziono związek pomiędzy zdrowiem a planowaniem miast.

Siedząca praca, wymówki przed regularnym wysiłkiem fizycznym – to tylko ułamek tego, co powoduje, że społeczeństwo w dzisiejszym świecie cierpi na otyłość I choroby z nią powiązane. A co, gdyby tak miasto zachęcało nas do tego, aby ruszać się więcej i ćwiczyć? Czy możliwym jest stworzenie miejsca, które będzie motywować?

Co powoduje, że przestrzeń miasta jest „zdrowa”?

Specjalistki w dziedzinie „zdrowego miasta”, tj. planistka dr Bianca Maria Hermansen oraz architekt Mette Mogensen, wymieniają szereg czynników występujących w mieście, które znacząco mogą wpłynąć na nasze zdrowie. Elementy zdrowego miasta podawane są na przykładzie Kopenhagi. A jak Kopenhaga, to na pewno i rowery. No właśnie, to one przyczyniają się np. do zrzucenia kilku zbędnych kilogramów, nie mówiąc już o tym, że pozytywnie wpływają na stan naszego zdrowia i poprawiają nastrój. Rowery to jednak nie wszystko. Innym narzędziem może być stworzenie przestrzeni dostępnej, przedewszystkim bezpłatnej, dla wszystkich, która zachęca do zabawy, ćwiczeń, po prostu do korzystania.

Lubimy patrzeć jak ćwiczą inni

Duńscy naukowcy udowodnili, że patrzenie na innych podczas, gdy ćwiczą powoduje, że sami mamy ochotę wskoczyć w obcisły strój i czym prędzej dać się porwać w wir ćwiczeń. Dlatego tak ważne jest, aby używać do tego przestrzeni publicznych, w których możemy być łatwo zauważeni i posłużyć jako inspiracja do rozpoczęcia treningu. Nie wszystkich stać na to bądź nie mają takie możliwości, aby „podglądać” w trakcie ćwiczeń ludzi w zamkniętych pomieszczeniach, na świeżym powietrzu, pod chmurką, to zupełnie co innego.

W czym tkwi problem?

Wg planistki Bianci Hermansen dużym problemem jest to, że obecnie budujemy przestrzenie wyposażone w urządzenia służące dla tych, którzy już osiągnęli pewną aktywność fizyczną i którzy wciąż dążą do jej poprawy. Zapomina się jednak o tych, którzy są dopiero na początku swojej drogi. Takie działanie spowoduje, że nieaktywni pozostaną nieaktywnymi.

Ważne wydaje się tu wskazanie na rozwój istniejących już obiektów, niekoniecznie muszą powstawać nowe. Łatwiej jest kontynuować to, co już jest, wystarczy to jednak udoskonalić poprzez np. zwiększenie wachlarza oferowanego sprzętu.

Wszystko wskazuje na to, że odpowiednio zaprojektowana przestrzeń, z której mogą korzystać wszyscy motywuje nas do pracy nad sobą, a co za tym idzie zmniejsza ryzyko zachorowań. A może znacie takie miejsca w Waszym mieście, gdzie swobodnie można wykonać parę skłonów, czy może nawet brzuszków?