Ustawa krajobrazowa krytykowana przez samorządy oraz organizacje społeczne
8 kwietnia rozpoczną się senackie konsultacje ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu, czyli tzw. ustawy krajobrazowej. Okrojoną ustawę krytykują organizacje pozarządowe oraz samorządy.
Rozwiązania przyjęte w ustawie krajobrazowej, przyjętej przez Sejm 20 marca 2015, krytykowane są między innymi w ramach kampanii społecznej „Wysoka Izbo! Posprzątaj reklamy!”. Inicjatorzy wyrażają sprzeciw wobec rozwiązań stosowania oraz egzekwowania regulacji prawnych przyjętych w projekcie. Egzekucję zapisów ustawy mają zapewnić zapisy Kodeksu wykroczeń, który przewiduje maksymalną wartość nakładanej grzywny w wysokości 5000 zł, co zdaniem wielu jest kwotą zbyt niską. Obawy te wyrażono w liście otwartym podpisanym m.in. przez stowarzyszenia „Ulepsz Poznań” i „Miasto Moje A w Nim”. Swój sprzeciw można zgłaszać na stronie http://www.posprzatajmyreklamy.pl/.
Działania stowarzyszeń popierają władze Warszawy oraz Poznania, które również krytykują zmiany zapisów w porównaniu z pierwotną wersją projektu. Ustawa krajobrazowa miała pomagać im walczyć z reklamą zewnętrzną, jednak narzędzia regulacji reklamy okazać się mogą zbyt ograniczone. W dniu dzisiejszym zwołano konferencje prezydentów Poznania i Warszawy, na których przekazano stanowisko samorządów.
Treść wpisu Hanny Gronkiewicz-Waltz na profilu Facebook:
Ustawa krajobrazowa – ostatnia szansa na zmiany! W związku z rozpoczynającymi się w środę, 8 kwietnia, pracami Senatu RP nad przegłosowaną przez Sejm ustawą krajobrazową, przesłałam do senatorów pismo z uwagami do tego ważnego dla stolicy aktu. Mieliśmy mieć szczęki z zębami, a zostały same dziąsła. Zęby ustawie wyrwano. Samorząd warszawski nie zgadza się na obecną postać ustawy krajobrazowej. Problem zaśmiecania i zasłaniania miasta przez firmy umieszczające bannery na fasadach domów, niejednokrotnie ze świadomym łamaniem prawa (np. w miejscach objętych ochroną konserwatorską) to bolączka wielu polskich miast, ale zwłaszcza Warszawy. Ustawa, jaką przegłosował Sejm, jest co prawda krokiem w stronę uporządkowania sytuacji prawnej reklamy zewnętrznej, ale jest to krok za mało zdecydowany, nie uwzględniający wieloletnich starań nie tylko samorządów, ale także aktywistów miejskich i po prostu mieszkańców. Warszawa zwraca uwagę w piśmie skierowanym do Senatu na brak w ustawie określania skutecznych narzędzi egzekucyjnych. Wpisane w ustawę rozwiązania nie pozwalają na efektywną walkę z reklamą wielkoformatową. Jej zapisy prowadzą to twierdzenia, że stanie się rozwiązaniem „papierowym”. Kolejną wadą, w ocenie miasta, jest oparcie egzekucji na Kodeksie wykroczeń w zamian za istniejące dotychczas kary w postaci podwyższonych stawek opłat za reklamy umieszczane niezgodnie z prawem.
Warszawa proponuje:
– wprowadzenie zwielokrotnionej stawki opłaty reklamowej od nośników umieszczonych niezgodnie z zasadami bez orzeczenia sądowego. (Czyli powiązanie wysokości opłaty z długością oraz siłą oddziaływania nośnika, naliczanej każdego dnia). Warszawskie uwarunkowania cenowe wskazują, że powinna to być 40-krotność opłaty ustalonej przez gminę.
– określenie właściciela nieruchomości jako jedynego odpowiadającego za umieszczony na niej nośnik.
Władze stolicy postulują przyjęcie administracyjnej metody egzekucji zasad sytuowania nośników reklam stanowionych przez rady gmin, a także zachowanie ustawy w obecnym kształcie oznaczać będzie stworzenie aktu, który nie spełni pokładanych w nim dużych oczekiwań społecznych i medialnych.
Swoje uwagi do ustawy przesłałam także do wiadomości prezydentom dużych polskich miast, które podobnie jak stolica od lat borykają się z problem nielegalnej reklamy wielkoformatowej w przestrzeni miast.
Redakcja otrzymała także komentarz Andrzeja Grudzińskiego, Pełnomocnika Zarządu Cityboard Media – dużej firmy outdoorowej.
Miał być „prezydencki” orzeł, a wyszedł legislacyjny knot…
Celem zmian tzw. „ustawy krajobrazowej” było uporządkowanie przestrzeni miast i stworzenie przepisów, które by wprowadziły racjonalne zasady funkcjonowania m.in. reklamy zewnętrznej, a przede wszystkim regulowały rozwój i zagospodarowanie przestrzenne. Nowe przepisy miały chronić krajobraz oraz dbać o komfort i jakość życia obywateli. Niestety, jak zwykle, szczytne i sensowne założenia zostały w czasie procesowania zatracone, a ostatecznie zapisy ustawy są niespójne, rażąco wybiórcze i nie gwarantują poprawy wyglądu naszych miast. Z nadzieją oczekiwaliśmy poważnych rozwiązań, ale zamiast przejrzystego i skutecznego prawa powstał kolejny bubel prawniczy, który po wejściu w życie będzie wymagał interpretacji, poprawek i zasadniczych korekt – a już na pewno nie poprawi jakości przestrzeni publicznej!
Konsekwencje „ustawy krajobrazowej” poniesie tylko legalna systemowa reklama zewnętrzna, a niezagrożony pozostanie chaos szyldów, tablic informacyjnych, banerów na płotach, wielkoformatowych płacht na elewacjach, reklam wciskających się na ściany, witryny, okna, ogrodzenia i chodniki – to kolejny wyraz bezradności i kompromitacji prawa. Zmultiplikowane szyldy i przypadkowe tablice reklamowe nadal będą oblepiały budynki i ulice, strasząc brudem, niechlujstwem, wszechobecnym nieładem kolorów i form. To właśnie z tą całą nielegalną sferą ustawodawcy powinni walczyć. Niestety nie stworzyli oni żadnych skutecznych narzędzi do wyeliminowania niesystemowych tablic, płacht i szyldów, które tak naprawdę decydują o bałaganie w mieście i najbardziej irytują mieszkańców.
Czy celem tej ustawy było pozbawienie pracy tysięcy ludzi z branży reklamy zewnętrznej i źródła utrzymania ich rodzin w skali całego kraju? Odbiera się dochody osobom i wspólnotom mieszkaniowym, dla których czynsz za wynajem powierzchni pod nośnik reklamowy był znaczącym wkładem do budżetu. Nikt nie wspomina o kolejnym negatywnym aspekcie wprowadzenia tych przepisów – nastąpi ograniczenie wpływów do budżetu państwa z podatków od dochodów osób, które stracą pracę oraz właścicieli nieruchomości, gdy z tych terenów znikną legalne systemowe urządzenia reklamowe.
Niszczy się całą branżę reklamy zewnętrznej, która uczciwie płaci podatki, dba o otoczenie, wspiera akcje społeczne, bezinteresownie promuje wydarzenia lokalne, kulturalne i sportowe. Deprecjonuje się walory i zasługi outdooru, widząc w nim głównego winnego nieładu w przestrzeni publicznej. Tak właśnie działa mechanizm kozła ofiarnego, a nie prawo…
W ustawie tej nie ma przepisów, które by kompleksowo określały zasady porządkowania przestrzeni publicznej, czy uchwalania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Nawet same samorządy, w których gestii są teraz większe kompetencje, widzą zagrożenia wynikające z nowych rozwiązań np. z obowiązkowego audytu krajobrazowego, a także braku skutecznych form egzekucji wobec łamiących prawo.
Ustawa ta podważa zasadę, że prawo nie działa wstecz – unieważnia decyzje wydane zgodnie z przepisami, neguje umowy cywilnoprawne i wyroki sądów administracyjnych. Ostatecznie przegłosowane restrykcyjne rozwiązania sprowadzają się do zdecydowanych zakazów związanych z legalnymi reklamami systemowymi, na które są nakładane kolejne ograniczenia i opłaty. Oprócz już istniejących, wprowadza się kolejny podatek od reklam. Kuriozalne jest egzekwowanie opłat za reklamy, nawet jeśli nie są one eksponowane. Pojawiają się zaostrzone sankcje – kara ograniczenia wolności albo grzywny dla osób umieszczających reklamy w „miejscach niedozwolonych”, a nawet dla osób tylko konsultujących i pomagających w ich lokalizacji. Przepisy te pozostawiają duży margines interpretacji i wprowadzają poczucie totalnego zagrożenia, uniemożliwiając prowadzenie legalnej działalności.
Nie tylko firmy outdoorowe, ale także urbaniści, architekci, dyrektorzy wydziałów estetyki w urzędach miast, właściciele nieruchomości i wspólnoty mieszkaniowe oraz ruchy miejskie wyrażają poważne wątpliwości do uchwalonych przez sejm przepisów i sugerują alternatywne rozwiązania.
To prawo jest źle stanowione – już teraz mówi się o kolejnej nowelizacji ustawy i potrzebie dostosowania do przepisów Europejskiej Konwencji Krajobrazowej. „Ustawa krajobrazowa” ogranicza wolność działalności gospodarczej, nie gwarantując poprawy wyglądu naszych ulic, ani infrastruktury informacyjno-wizualnej miast. Oferuje restrykcje, a nie konstruktywne rozwiązania.