AKTUALNOŚCI

Wybory samorządowe, a kreowanie przestrzeni miejskiej przyjaznej mieszkańcom

Przedstawiam Wam rozmowę z młodym, odważnym kandydatem do samorządu lokalnego. Artykuł ten jest o wyborach samorządowych, nie o wyborach politycznych, a o wyborach społecznych, które mogą zmniejszyć obecnie postępującą ideologizację samorządów. Pragnę przekonać Was, że (jak powiedział Andrzej Halicki – Minister Administracji i Cyfryzacji) młodzi samorządowcy mogą tchnąć nową energię w lokalne władze, podejmując nieszablonowe działania, proponując ,,świeże” inicjatywy. Młodzi samorządowcy z energią i nadzieją patrzą w przyszłość, wierząc, że wszelkie bariery w realizacji swoich zamierzeń uda się przeskoczyć. Nawet jeśli ich założenia to utopia, to ta energia i świeżość są niezbędne w budowaniu odpowiedzialnego samorządu, któremu mieszkańcy mogą zaufać. O tej właśnie energii, optymizmie i chęci do działania rozmawiałam z Damianem Siembidą – kandydatem do Rady warszawskiej Dzielnicy Bemowo, studentem kierunku gospodarka przestrzenna.

Kilka słów o moim rozmówcy…Damian_Siembida

Damian Siembida – młody mieszkaniec Bemowa, student kierunku gospodarka przestrzenna. Niezwiązany z partiami politycznymi, niezaangażowany w politykę, za to wrażliwy na otaczającą go przestrzeń społeczną, środowiskową oraz urbanistyczną. Z racji profilu wykształcenia, jakie zdobywa, jego uwaga koncentruje się na kreowaniu przestrzeni miejskiej przyjaznej mieszkańcowi. Uważa, że poprzez mądre kształtowanie miasta, można rozwiązywać niektóre problemy natury społecznej oraz gospodarczej. Posiada interdyscyplinarną wiedzę – jego zainteresowania oscylują wokół takich dziedzin jak architektura i urbanistyka, ekonomika miasta, ochrona środowiska na poziomie lokalnym, społeczeństwo. W wyborach samorządowych zdecydował się na start z list Komitetu Wyborczego Inicjatywa Mieszkańców MIASTO JEST NASZE, które gromadzi pod swoimi skrzydłami mieszkańców-społeczników, którzy kochają Warszawę i podejmują wszelkie działania na rzecz zachowania tożsamości miasta oraz ochrony jego mieszkańców. Do najważniejszych osiągnięć MJN w ostatnich czasach należy przypisać obronienie Kina Femina przed przekształceniem w sklep sieci Biedronka oraz reaktywację żoliborskiego Kina Tęcza.

Olga Kowalska: Co na temat kreowania przestrzeni miejskiej może wiedzieć młody człowiek? Co na temat efektywnej pracy w samorządzie lokalnym może wiedzieć student? Póki, co zdobywasz wiedzę i doświadczenia. Wydajesz się być zrównoważonym i rozsądnym facetem. Skąd więc pomysł na tak odważną decyzję, jaką jest kandydowanie do Rady Dzielnicy Bemowo?

Damian Siembida: Zgadza się, nie mam bagażu doświadczeń porównywalnego z osobami, które działają w swoich profesjach od lat… Nie mogę jednak powiedzieć, że to jest wada, która mnie dyskwalifikuje. Uważam, że mam swoje atuty i wartość, którym inni mieszkańcy mogą zaufać. Przede wszystkim to, że jestem jeszcze na etapie kształcenia, sprawia, że mam dostęp do najnowszej wiedzy, trendów i kadry naukowej, która mnie wspiera. Ponadto studiuję kierunek ściśle związany z samorządem, społeczeństwem i kreowaniem przestrzeni miejskiej. Jako przedstawiciel młodego kierunku, jakim jest gospodarka przestrzenna, chcę udowodnić, że jesteśmy ludźmi przygotowanymi do działania na rzecz wspólnot lokalnych oraz na rzecz poprawy bytu społeczeństwa, poprzez działania przestrzenne i nie tylko. Dlaczego kandyduję do samorządu? Jestem młodym człowiekiem. A jak wiadomo, młodzi ludzie to często entuzjastyczni idealiści. Jako osoba urodzona po 1989 roku, jestem przedstawicielem nowej generacji, która w najbliższych latach będzie tworzyła potencjał naszego kraju. Przyjmuję ten fakt jako misję pokazania ludziom, że młode pokolenie to szansa na rozwój i piękniejszą Polskę. Zanim zgłosiłem propozycję swojej kandydatury, długo nad tym myślałem… Doszedłem do wniosku, że samorząd to idealne miejsce dla mnie, ponieważ jeszcze studiuję i nie założyłem rodziny, więc dysponuję dużą ilością czasu, w porównaniu do kandydatów, którzy jednocześnie pracują cały tydzień, a po godzinach pracy zajmują się swoimi rodzinami. Ja mam wystarczająco dużo czasu, żeby rzetelnie przyłożyć się do spraw samorządu.

OK: Damian, studiujesz gospodarkę przestrzenną. Dobrze więc wiesz, jak ciężko jest dobrze zdefiniować i zrozumieć istotę zrównoważonego zarządzania przestrzenią. Jak gospodarka przestrzenna wrysowuje się w Twoje zainteresowania?

DS: Gospodarka przestrzenna to bardzo szerokie pojęcie, więc można powiedzieć, że moje zainteresowania wynikające z profilu zdobywanego wykształcenia są również bardzo szerokie, a poprzez zaangażowanie w działalność w Studenckim Kole Naukowym Gospodarki Przestrzennej SGGW, stają się jeszcze szersze. Wiedza, którą zdobywam oscyluje wokół urbanistyki, społeczeństwa, środowiska, samorządu terytorialnego, rynku nieruchomości i zagadnień pokrewnych. Ja jednak w mojej działalności pod kątem Bemowa, skupiam się na społeczeństwie i urbanistyce.

OK: Wspomniałeś, że byt społeczeństwa da się poprawić poprzez działania przestrzenne…

DS: Oczywiście. Przede wszystkim zacznę od rewitalizacji, czyli podstawowego działania przestrzennego, które jest całkowicie ukierunkowane na poprawę sytuacji społecznej (jednak mylone jest często z pojęciami remontu, renowacji, czy restauracji). Rewitalizacja nie bez powodu kojarzona jest z obszarami o starej, zapomnianej zabudowie i zmarginalizowanym, patologicznym społeczeństwie. Uważam jednak, że to działanie z powodzeniem można by przeprowadzić w niektórych miejscach Bemowa, mimo, że jest to dzielnica stosunkowo młoda. Przede wszystkim rewitalizacja jest panicznie potrzebna na Os. Przyjaźń. Jest to stare osiedle o zabytkowej zabudowie drewnianej – perełka w skali miasta, jednak popadająca w zapomnienie… Kolejne takie miejsca to obiekty forteczne. Co prawda w Forcie Bema była przeprowadzana rewitalizacja, jednak według mnie nie przyniosła ona do końca pożądanych efektów – po deszczu teren Fortu tonie w błocie, niektóre miejsca nie są oświetlone w nocy, przez co nie dają poczucia bezpieczeństwa, a w mniej dostępnych miejscach dochodzi do aktów wandalizmu. Jak to ma się do społeczeństwa? Są to obiekty, które stanowią zasób zieleni miejskiej, przestrzeni publicznej. Społeczeństwo chętnie spędza tam ciepłe dni. Praca nad przestrzenią tych miejsc poprawi komfort okolicznej ludności – mieszkańcy chętniej będą odwiedzać forty i Os. Przyjaźń, miejsca te staną się bardziej prestiżowe, a rodzice nie będą się martwili o bezpieczeństwo bawiących się tam dzieci.

Drugim zabiegiem przestrzennym, który zapewni mieszkańcom lepszy byt jest podjęcie działań w kierunku uchwalenia mądrych i przemyślanych miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Miejscowe plany są szalenie potrzebne, gdyż pozwalają one narzucić pewne parametry deweloperom oraz wspólnotom mieszkaniowym – jest to gwarancja utrzymania przestrzeni wysokiej jakości. Poprzez planowanie przestrzeni, mamy wpływ na to, gdzie powstaną tereny zieleni urządzonej, które pozwolą mieszkańcom zrelaksować się w ciepły dzień, czy zabrać dzieci na spacer. Decydujemy również, gdzie rozmieszczone zostaną tereny sportu i rekreacji, które pozwolą dbać o zdrowie i kondycję okolicznej ludności. Mamy wpływ na to, gdzie rozmieścimy obiekty usług publicznych, takich jak szkoły, przedszkola, przychodnie itp. W planach można określić również obszary, w których skoncentrują się usługi, czy przemysł, które dadzą pracę mieszkańcom. Domeną planowania jest również rozmieszczenie terenów mieszkaniowych, w których określimy dopuszczalne gabaryty budynków, minimalną powierzchnię biologicznie czynną, maksymalną liczbę kondygnacji i podobne parametry decydujące o charakterze zabudowy. W końcu dochodzimy do kwestii sieci transportowej – planując przestrzeń, planujemy również jakie klasy dróg powstaną na danym terenie, określamy ich szerokość oraz możemy je wyposażyć dodatkowo w ciągi rowerowe, piesze, torowiska tramwajowe.

Pytasz jak to się odnosi do poprawy bytu społeczeństwa? Odnosi się bezpośrednio i bezprecedensowo. Dobrze zaplanowane miasto, to mieszkanie w nasłonecznionych mieszkaniach, których okna pozwalają na zobaczenie czegoś więcej, niż okna sąsiada z naprzeciwka. Zaplanowane miasto to także tereny zieleni miejskiej, w których możemy odpoczywać, spotykać się i uprawiać sport, oraz przestrzenie publiczne, w których koncentruje się życie społeczeństwa – spotkania ze znajomymi, wydarzenia kulturalne, rozrywki. Byt społeczeństwa poprawia się również poprzez korzystanie z mądrze rozmieszczonych funkcji – każdy chce mieć blisko do pracy, do placówek edukacyjnych, placówek zdrowotnych i innych. Nie możemy również zapomnieć, że dobre zaplanowanie sieci komunikacyjnej skróci nasze dojazdy, a więc da nam więcej czasu dla siebie, domu, rodziny. Korzystne rozmieszczenie usług i przemysłu to również ukłon w stronę przedsiębiorców, którzy dzięki korzystnej lokalizacji obniżą koszty działalności i będą przyczyniać się do rozwoju obszaru dzielnicy lub miasta oraz chętniej zatrudnią lokalną ludność. To wszystko zdecydowanie wpływa na poprawę jakości życia mieszkańców.

OK: Damian, to wszystko brzmi wspaniale, ale dobrze wiesz, że kwestie planistyczne nie cieszą się ogromną popularnością wśród samorządowców, czasem wolą oni opierać swoje programy wyborcze na niekończącej się walce między partiami politycznymi i obietnicach bez pokrycia, zapominając jak bardzo destrukcyjny wpływ dla przestrzeni miejskiej mają dobrze nam znane złe praktyki urbanistyczne. Aż chce się zapytać: Damian, co z tym planowaniem przestrzennym?

DS: Planowanie przestrzenne nie jest rzeczą prostą, a cała procedura jest dość skomplikowana. Najtrudniejsze jest osiągnięcie kompromisu, gdyż współpracę samorządu zamawiającego plan i planisty można porównać do zderzenia fantazji z rzeczywistością. Planista często chce w przygotowywanym planie zrealizować piękne wizje i fantazje, następnie przedstawia swoją koncepcję na forum samorządu, a tam plan przechodzi ostre turbulencje – z jednej strony mamy protesty organu wykonawczego samorządu, który często nie ma pieniędzy na zrealizowanie założeń projektu, z drugiej strony mamy mieszkańców, którzy nie lubią jak im się coś nakazuje, a z trzeciej strony mamy inwestorów, którzy są pełni obaw, że nie uda im się wycisnąć dodatkowej złotówki, z dodatkowego metra kwadratowego planowanej inwestycji. W efekcie planista zmuszony jest zrobić tak, jak mu każą… I plany są bezsensowne, a radni uchwalający takie plany nie zawsze mają wiedzę wystarczającą do tego, aby ocenić, czy to, co sami uchwalają jest spójne i logiczne. Zagrożeniem jest też „sponsorowanie” planów przez deweloperów – plany miejscowe są kosztowne, więc samorządy chętnie przyjmują pomoc w finansowaniu, a jak wiadomo „nie ma nic za darmo”… Właśnie dlatego – przez silne utrudnienia przy konsultacjach do planu, przez stronniczość planistów oraz przez nieczyste działania inwestorów – plany są bezsensowne, lub nie ma ich wcale. A to z kolei bezpośrednio przekłada się na błędy w zagospodarowaniu, gdyż rozwój miasta jest spontaniczny i nieprzemyślany, a efekty takiego postępowania są odczuwalne latami.

OK: A jak oceniasz pod tym kątem Bemowo?

DS: Nasza przestrzeń wymaga gruntownych zmian i nowej polityki przestrzennej, która w końcu przestanie skupiać się na deweloperach, a zacznie zajmować się mieszkańcami. To, co da się zauważyć przechadzając się ulicami Bemowa, to chaos deweloperski, „gettyfikacja” przestrzeni, brak uszanowania potrzeb społecznych jeśli chodzi o zapewnienie dobrej przestrzeni publicznej oraz odpowiedniej funkcjonalności terenu.

OK: Rozmawialiśmy o tych bemowskich problemach. Wymieniłeś ich całkiem sporo, podałeś ciekawe rozwiązania alternatywne. Możesz teraz przytoczyć przykład obszaru wymagającego zmian na Bemowie oraz obiecać, że przygotujesz dla czytelników urbnewsa artykuł dotyczący innych problemów?

DS: Oczywiście – z chęcią przygotuję taki artykuł, gdyż warto mówić o tym, co wymaga zmian. Ludzie pędzący każdego dnia na trasie dom – praca – sklep – dom, często zapominają o tym, żeby się zatrzymać i rozejrzeć na około siebie, aby spojrzeć na swoją okolicę. Może po prostu nie mają na co patrzeć lub nie chcą patrzeć, bo wiedzą, że to, co zobaczą nie będzie niczym dobrym. Dlatego właśnie niebawem podrzucę Ci kilka przykładów miejsc, które są nagminnym przykładem bezsensownego zagospodarowania i pokuszę się o krytyczny komentarz w stylu doskonałego dziennikarza-urbanisty Filipa Springera, gdyż jest on dla mnie inspiracją do szukania w przestrzeni tego, co wymaga zmian i mówienia o tym w sposób zdecydowany i brutalny – tak samo, jak brutalnie wpisują się te przypadki w przestrzeń dzielnicy.

Przykładów wymagających zmian w zagospodarowaniu na Bemowie jest kilka. Pragnę zacząć od bliskiego memu sercu Lotniska Bemowo. Jest to obiekt mający potencjał do bycia wizytówką dzielnicy, która ma bogatą tradycję wojskową i lotniczą, ale niestety nie jest eksponowany w przestrzeni dzielnicy – wręcz przeciwnie – jego okolica jest bardzo zaniedbana i nic nie wskazuje, że to ma się poprawić. Kolejnymi obszarami predysponowanymi do zmian są niskiej jakości przestrzenie pseudopubliczne zlokalizowane wzdłuż ul. Powstańców Śląskich. Na uwagę zasługuje również bazarek na skrzyżowaniu ulic Powstańców Śląskich i Wrocławskiej, który przez swój niski standard estetyczny i sanitarny, zdecydowanie odbiega od tego, co powinno znajdować się w stolicy Polski, w centrum Europy. W rozważaniach na temat przestrzeni nie można zapomnieć o piekiełku deweloperskim, które systematycznie pogarsza naszą przestrzeń poprzez inwestycje wyglądające niczym moloch oraz zabudowę plombową. Ponadto niemal każde bemowskie osiedle dotknięte jest epidemią „gettyfikacji” – czyli akcji grodzeń we wspólnotach mieszkaniowych, które skutecznie utrudniają przemieszczanie się po dzielnicy oraz przypominają nam, że żyjemy w czasach, w których interes prywatny stoi nad interesem publicznym nawet wówczas, gdy odbywa się to kosztem sprawnej komunikacji, więzi społecznych, czy funkcjonalności terenów o potencjale rekreacyjnym.

Więcej o tych i innych przykładach miejsc wymagających zmian w zagospodarowaniu, obiecuję napisać w ów artykule, który przygotuję w możliwie jak najkrótszym czasie.

OK: Nasi czytelnicy muszą póki co uwierzyć nam na słowo, że jak powiedziałeś ,,na Bemowie jest co robić”.

DS: Oczywiście, że jest co robić. Dlatego jako człowiek z pewną wiedzą na ten temat zdecydowałem się kandydować. Uważam, że mam wizję. Nie mogę się równać z wizjonerami takimi jak Le Corbusier, czy Oskar Niemeyer, ale mam pomysł na moją dzielnicę i chciałbym go zrealizować przynajmniej w pewnym stopniu, bo mądrze zaplanowana przestrzeń to zadowolenie mieszkańców.

Już wkrótce na urbnews.pl artykuł Damiana Siembidy o problemach w przestrzeni miejskiej dzielnicy Bemowo.