AKTUALNOŚCI

Harmonia podnosi jakość życia

Polacy dojrzeli do tego, by poprawiać przestrzeń publiczną. Żeby jednak rewitalizacja i ochrona krajobrazu przynosiły efekty, musimy angażować i edukować stronę społeczną – takie wnioski płyną z debaty ekspertów – wydarzenia towarzyszącego konferencji „Wspólna przestrzeń”.

Przed rozpoczęciem dyskusji, do sali konferencyjnej w krakowskim ICE, trzeba było donieść krzeseł, bo chętnych żeby posłuchać o wpływie zmian prawnych na przestrzeń publiczną było tak wielu. Organizatorami debaty byli: Towarzystwo Urbanistów Polskich, Komitet Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN i Stowarzyszenie Forum Rewitalizacji, a pretekstem do jej podjęcia było wejście w życie tzw. ustawy krajobrazowej oraz prace nad ustawą o rewitalizacji.

– Musimy powiedzieć sobie wprost, że pracujemy w wadliwym systemie planowania przestrzennego. Przyzwyczailiśmy się do niego i staramy się go łatać. Powstają przez to narośla regulacji prawnych w postaci specustawy o drogach, ustawy o rewitalizacji oraz ustawy krajobrazowej. To powoduje inflację przepisów prawa – podkreślił na wstępie prof. Tadeusz Markowski Przewodniczący KPZK PAN. – Tymczasem społeczeństwo dojrzało i domaga się poprawy w przestrzeni publicznej. Zadaniem jakie stoi teraz przed urbanistami jest uwzględnienie procesów globalizacji i pogodzenie z przepływem kapitału w gospodarce wolnorynkowej – dodał.

Zgodził się z nim prof. Krzysztof Skalski z Rady Programowej Stowarzyszenia Forum Rewitalizacji. – Rewitalizacja stała się w kraju ostatnio bardzo modnym słowem. Wielu już buduje na nim swoje kariery. Powstająca ustawa o rewitalizacji ma być tylko zachętą dla mieszkańców, właścicieli nieruchomości, przedsiębiorców i samorządowców, by rozpocząć proces rewitalizacji polskich miast – mówił.

Skalski przypomniał o nieufności, z jaką do ustawy podchodzić będą zarówno mieszkańcy jak i samorządowcy: – Pierwsi obawiać się będą wysiedleń, a drudzy tego, że jeśli ich pomysły na rewitalizację nie odniosą pożądanych efektów, nie zostaną ponownie wybrani – twierdził. Dlatego zaapelował m.in. o troskę o powracających lokatorów, tak by żyjąc w nowym standardzie nie musieli płacić wyższego czynszu, czyli w efekcie pokrywać kosztów poniesionych przez właściciela kamienicy na np. wymianę ogrzewania lub remont mieszkań.

Skalski wytknął ustawie błędy, m.in. to, że nie przewiduje możliwości dołączenia nowych projektów w trakcie trwania rewitalizacji. Jego zdaniem od tego zależy powodzenie nowych regulacji: – Ludzie przyłączą się dopiero, kiedy zobaczą, że sąsiadowi obok udało się wyremontować podwórko. To potrwa zanim się przekonają do zalet rewitalizacji – argumentował powołując się na przykład Francji, gdzie w latach 70. rozpoczęto rewitalizację terenów poprzemysłowych i dawnych obszarów wojskowych.

– Ustawa to tylko karoseria. Wymaga uzupełnienia o odpowiednie wytyczne systemowe. Rewitalizacja może w przyszłości stać się kołem zamachowym dla gospodarki – podsumował.

Po nim głos zabrała dr Agnieszka Łakoma, miejski plastyk Krakowa. Pokrótce przybliżyła zgromadzonym sukcesy stolicy Małopolski w porządkowaniu przestrzeni publicznej za pomocą przepisów o Parku Kulturowym: – Stworzyliśmy katalog dobrych praktyk, a potem wyszliśmy z nim do przedsiębiorców, najemców i reklamodawców na Starym Mieście – opowiadała.

Łakoma wymieniła m.in. zasadę „jednego szyldu”, który powiesić mogą przedsiębiorcy. Pokazała przykłady reklam, które ze Starego Miasta udało się wyeliminować, w tym tablice na balkonach czy wykuszach, szpecące zwłaszcza witryny banków wyklejki, a także agresywne, migotliwe reklamy świetlne. – Wprowadziliśmy zakaz instalowania neonów, ale planujemy dopuścić ich użycie w przepisach Parku Kulturowego dla starej części Nowej Huty, gdzie wpisują się one w historyczny kontekst dzielnicy – zapowiedziała.

Od czasu wprowadzenia przepisów o PK w centrum Krakowa, regulacjom podlegają też markizy oraz parasole nad ogródkami kawiarnianymi. – Nie wyklucza to jednak indywidualnego podejścia do każdego przypadku. Każdą reklamę i każde urządzenie ocenić musi miejski konserwator zabytków, czy wpisuje się w podział architektoniczny kamienicy i czy odpowiada kolorystycznie – zapewniła.

Na koniec pierwszej części debaty poglądy przedstawili pracownicy Politechniki Krakowskiej [wśród zgromadzonych na sali było liczne grono studentów tej uczelni] dr Tomasz Jeleński i dr Anna Staniewska. Skupili się na wyzwaniach jakie stoją przed Polską w kształtowaniu przestrzeni publicznej.

Jeleński wymienił kosztowne rozlewanie się miast, a co za tym idzie, uzależnienie mieszkańców od samochodów. – Czy samochód jest jeszcze synonimem wysokiej pozycji społecznej? – zastanawiał się.

Jeleński nawiązywał w swoim wystąpieniu do wykładu Charlesa Montgomery’ego, z pierwszego dnia konferencji. Uważa, że  przestrzeń publiczna musi w Polsce zacząć lepiej traktować grupy mniej uprzywilejowane, a zwłaszcza osoby niepełnosprawne. Należy się przy tym skupić na tworzeniu sekwencji przestrzeni publicznych, wzajemnie uzupełniających. Podobnie do kanadyjskiego dziennikarza, Jeleński zaznaczył potrzebę zmiany w myśleniu o miejskiej zieleni. – Musimy zrozumieć, że zieleń nie tylko zajmuje miejsce w tabelce po stronie wydatków, ale również po stronie zysków. Redukuje hałas i zanieczyszczenia, łagodzi wysokie temperatury i przeciwdziała powodziom. Miasta muszą zacząć traktować zieleń jak inwestycję – mówił. Pokazywał przy okazji zdjęcia z Chicago, które w taki sposób traktuje to zagadnienie.

Zdaniem Jeleńskiego wyzwaniem będzie przekształcanie architektury ikonicznej – budynków, które spełniają tylko jedną funkcję w miejskiej przestrzeni, okazałych gmachów zaprojektowanych z myślą o tym, by były przede wszystkim piękne, ale nie użyteczne społecznie. Tego domagał się zwłaszcza od budynków wybudowanych ze środków publicznych. – Filharmonia powinna dawać coś ludziom z siebie na co dzień, a nie tylko kiedy odbywają się w niej koncerty. Służyć też powinna tym, którzy nie są zainteresowani korzystaniem z niej – tłumaczył.

Jako ostatnie wyzwanie wymienił partycypację społeczną w tworzeniu przestrzeni publicznej oraz podążającą w ślad za nią edukację. – Dopiero uczymy się jak robić to poprawnie. Kluczowym będzie angażowanie III sektora: aktywistów, przedsiębiorców, strony społecznej i organizacji pozarządowych – przewidywał.

Temat kontynuowała Staniewska, która podobnie uważa, że partycypacja powinna być kierowana oddolnie, płynąć z inicjatywy mieszkańców. W planowaniu przestrzeni i dzieleniu się odpowiedzialnością za jej projektowanie między władze samorządowe i społeczeństwo, widzi długotrwały proces. – Nie martwmy się, że na konsultacje społeczne przychodzi niewielka grupa, bo są w niej ludzie, którym zazwyczaj najbardziej zależy – mówiła. Powołała się na przykłady z Wielkiej Brytanii, gdzie projekty Planning for Real trwają minimum 6 miesięcy oraz Tokio, w którym przebudowa kwartału Mori Building trwała około 15 lat.

Zdaniem Staniewskiej ustawa krajobrazowa była potrzebna i jest pierwszym dokumentem w kraju, który definiuje krajobraz, choć ta definicja według niektórych nie jest jeszcze satysfakcjonująca. – Krajobraz jest zasobem, z którego czerpać można konkretne korzyści, nie tylko estetyczne, ale materialne. Harmonia wzmacnia poczucie sensu życia, a co za tym idzie podnosi jego jakość.

Pierwszy panel dyskusyjny podsumowała obecna na sali prof. Krystyna Pawłowska: – Jesteśmy jeszcze na dorobku kiedy mowa o partycypacji. Wciąż nie wiemy z kim mamy dyskutować, a na spotkania w sprawach zagospodarowania przychodzą głównie protestujący pieniacze. Wyzwaniem jest dotarcie do możliwie wszystkich interesariuszy, by wypowiedzieli się na temat realizowanego projektu – powiedziała.

Po przerwie dyskusja przeniosła się na inny obszar koniecznych zmian w przestrzeni publicznej – tzw. ustawę krajobrazową, która 11 września 2015 r. weszła w życie. Praktycy wytykali jej wady. Ale rozmowa zaczęła się od zaprezentowania intencji, jakie przyświecały prawodawcom. Zaprezentował je Olgierd Dziekoński, były sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, współtwórca ustawy.

Odniósł się do pierwszej części debaty ekspertów wymieniając niewielki dotychczas udział społeczeństwa w dyskusji nad jakością krajobrazu. Ale zdaniem Dziekońskiego klimat się zmienia i Polacy coraz baczniej przyglądają się zmianom, jakie zachodzą w przestrzeni publicznej, przede wszystkim z pragmatycznych pobudek: – Ludzi interesuje czy wartość ich nieruchomości wzrośnie lub spadnie w przyszłości. To ma niebagatelne konsekwencje zwłaszcza dla tych, którzy wzięli kredyty na 20 lub 30 lat – mówił.

Wyniki badań i raport „Przestrzeń życia Polaków” jakie zleciła Kancelaria Prezydenta RP, potwierdzają że coraz więcej rodaków nie chce agresywnych reklam w przestrzeni publicznej, uważają je za elementy szpecące krajobraz.

Co umożliwią nowe ustawowe regulacje krajobrazowe? – Będzie można zlecić przeprowadzenie audytu krajobrazowego dla województwa i zweryfikować funkcjonowanie dotychczasowych parków krajobrazowych. Sejmiki wojewódzkie będą mogły uchwalić przepisy dla lokalizowania nowych obiektów w strefach chronionego krajobrazu, a także przepisy dla obiektów odbiegających architektonicznie od wybudowanych dotychczas – bronił ustawy Dziekoński. Wśród przepisów, które zmienią jakość przestrzeni publicznej wymienił m.in. zakazy umieszczania reklam świetlnych w obrębie pasów drogowych, wprowadzenie opłat od reklam, które łatwiej będzie egzekwować gminom, a także prostszą drogę do eliminacji reklam-chwastów, które przez lata pozostawiono bez opieki. Na koniec wspomniał o możliwości kompromisu z przedstawicielami środowiska reklamodawców: – Gminy będą mogły, ale nie będą musiały korzystać z pobierania opłat za wieszanie reklam.

Po jego wystąpieniu swoje stanowisko zaprezentowali praktycy. Michał Ciesielski z Biura Rozwoju Wrocławia obawia się, że w zderzeniu z innymi przepisami, a przede wszystkim w zderzeniu z polską pomysłowością do ich omijania, ustawa krajobrazowa może stać się w przyszłości martwym prawem. Swoją prezentację poświęcił narastającemu, jego zdaniem, problemowi grodzenia osiedli mieszkaniowych. Wspomniał też o braku regulacji prawnych, które pozwalałyby gminom na wykupywanie gruntów na tzw. „cele publiczne”, przez co rozumie budowanie placów miejskich, skwerów, zieleńców, parków i ciągów pieszych, czy deptaków.

Jeszcze głębiej z rozważaniach na temat ustawy krajobrazowej poszedł Tomasz Gamdzyk z Miejskiej Pracowni Planowania Przestrzennego i Strategii Rozwoju w Warszawy. Zarzucił ustawie brak powiązania audytu reklamowego z uchwalaniem miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wykazywał problemy definicyjne, które pozostawiają dużo miejsca na sprytne interpretacje. Zastanawiał się np. jak w świetle ustawy traktowane będą reklamy na naczepach i plandekach samochodów dostawczych, kiedy wprowadzony zostanie na danym obszarze zakaz reklamowania. – Czy to znaczy, że te ciężarówki będą konfiskowane i potem sprzedawane na licytacjach? – pytał. W podobnym tonie dociekał tego, jak ustawa potraktuje transparenty w czasie manifestacji.

Wątpliwości miał też, co do egzekwowania gminnych opłat reklamowych: – Dopiero orzecznictwo pokaże nam, jaka jest rzeczywistość. Moim zdaniem duże miasta poradzą sobie z eliminowaniem reklam. Niestety, w małych miejscowościach, przede wszystkich przy drogach wlotowych do miast, o tym jak będzie wyglądał krajobraz, zadecydują sąsiedzkie i koleżeńskie znajomości.

Jako ostatni , z punktu widzenia przedsiębiorcy zajmującego się reklamą, wystąpił Marek Kuzaka, prezes AMS: – Polacy są bardzo pomysłowi w interpretacji przepisów prawa, dlatego nasze przedmieścia i drogi dojazdowe do miast wyglądają jak krajobraz po bitwie – podkreślił. Przywołując statystyki, prezes starał się obalić mity dotyczące reklam. – Wbrew temu co się sądzi, Polska nie jest krajem o największej liczbie reklam systemowych. Tym, co szkodzi polskiej przestrzeni publicznej jest brak edukacji estetyczno-przestrzennej, w czym odwołał się do poprzednich wystąpień, a także brak kreowania poczucia ładu przestrzennego – mówił.

Kuzaka uważa, że wypchnięcie nośników reklamowych z pasa drogowego, tak jak to miało miejsce kilka lat temu w Warszawie, działa ze szkodą, bo przyczynia się do pogłębienia chaosu. – W Berlinie i Paryżu reklamy umieszczane są przy jezdni, bo to jest właśnie naturalna przestrzeń dla reklamy – starał się tłumaczyć. Wskazał też na genezę zapisów ustawy krajobrazowej dotyczących reklamy – obrady Warszawskiego Okrągłego Stołu Reklamowego, gdzie strony: samorządowa, społeczna i przedsiębiorcy wspólnie wypracowali postulaty legislacyjne. Niestety, ustawa krajobrazowa w ostatecznych kształcie realizuje tylko niektóre z nich.

Wezwał do stworzenia zespołu konsultacyjnego, który już zacznie prace nad nowelizacją ustawy, z czym nie zgodził przedstawiciel samorządu Gdańska. – Poczekajmy na to, jak ustawa poradzi sobie w obecnym kształcie – odpowiadał.

Czym zdaniem Kuzaki powinien zająć się powołany zespół? Przede wszystkim doprecyzowaniem definicji oraz przepisów dotyczących pasa drogowego, zwłaszcza obecnych w nim reklam mobilnych. A także – opracowaniem przepisów dla mebli miejskich i małej architektury, które Kuzaka uznał za „sól ulicy”, Ważne byłyby też lepsze sformułowanie przepisów dotyczących opłat, podatków i kar, tak aby przyniosły oczekiwany efekt, polegający na uporządkowaniu przestrzeni.

Na koniec głos w ramach podsumowania kolejny raz zabrała prof. Krystyna Pawłowska.  Podkreśliła, że należy słuchać uważnie wszystkich zainteresowanych stron. Wyraziła żal, że przy uchwalaniu ustawy krajobrazowej nie wykorzystano szansy na wzmocnienie narzędzi partycypacji społecznej w procesie planowania przestrzennego.

Autor: Aleksander Gurgul